niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 3

  Justin's POV

    Co do kurwy?
- Pojebało cię Bieber? - nóż został odsunięty od mojej szyi, a tajemnicza osoba okazała się dziwczyną.
- To nie ja właśnie próbowałem cię zabić, Skyler. - powiedziałem chwytając dziewczynę za nadgarstki, zmuszając ją by wypuściła ostre narzędzie.
- To nie ja cię śledziłam. - było ciemno, ale uliczne lampy dawały mały poblask na jej brązowe oczy. Była wyraźnie zdenerwowana. - Nie powinieneś tu być, a na pewno nie teraz.
- Dlaczego? Ukrywasz coś? - chwyciła kołnierz mojej kurtki i pociagnęła za jakiś kontener. Ściszyła swój głos tak, że musiałem się nieźle wysilać by cokolwiek usłyszeć.
- Czy ty wiesz w jakiej dzielnicy właśnie jesteś? - rozglądałem się dookoła by rozpoznać gdzie sie znajduję.
- Nie, a to ważne?
- Jak cholera. To dzielnica Venom. - zamarłem, kiedy wypowiedziała ostatnie słowo. Venom to największy wróg Truco. Dlaczego? Sam nie wiem, ale tak jest odkąd pamiętam. Oczywiście oba gangi były silne, jednak sam nie miałem szans jeśli ktoś z Venom by mnie zobaczył. Było ich sześcioro. Byłem 'szefem' Truco, co tylko pogarszało sprawę.
- Kurwa. - przekleństwo wyrwało mi się z ust. - Musze się zmywać. - chciałem opuścić uliczkę, ale ręce dziewczyny mi to uniemożliwiły i wciagnęły mnie spowrotem na kontener.
- To nie jest dobry pomysł, jeśli chcesz żyć. - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. - O tej godzinie Venom robi obchód, albo coś w tym stylu. Jeśli zobaczą, że tu jesteś, zabiją cię.
- Więc mam tu siedzieć całą noc? - puściła moją ręke i oparła się o mur, zastanawiała się nad czymś. W końcu podeszła bliżej mnie.
- Pomogę ci. Pójdziemy do mojego mieszkania, a rano wrócisz do siebie. - pokiwałem twierdząco głową. - Załóż kaptur, jeśli mnie z tobą zobaczą zginiemy oboje.
   Skyler wyprowadziła nas z ciemnej uliczki i skręciła w prawo. Wokół nie było nikogo. Po kilku minutach drogi zatrzymaliśmy się, kolejna uliczka.
- Teraz chodź na mną, trzymaj mnie tak - położyła moje ręce na swoich biodrach - i staraj się nie pokazywać twarzy. Rób wszystko żeby nie była widoczna. Rozumiesz? - zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć szedłem tuż za nią w głąb uliczki. Ta nie była pusta. Dało się zauważyć wysokie, brązowe drzwi, a na samym końcu stała grupka ludzi. Lampa wisząca nad drzwiami dawała dużo światła, więc od razu rozpoznałem jego. Connor Richardson. Mój najwieszy wróg. Richardson? Czyli Skyler jest jego siostrą? Skoro jest zamięszana w sprawy Venom, dlaczego mi pomaga? Powinna mnie zabić kiedy miała okazję.
   Zatrzymaliśmy się kilka metrów od lampy, Skyler zdjęła moje ręce ze swoich bioder i kazała poczekać w tym miejscu. Zaczęła iść w strone grupki, a oni zaczęli jej dogryzać jakimiś tekstami. Wzięła od jednego z nich klucze, a potem rozmawiała chwile z Connorem. Musiał ją zdenerwować bo popchnęła go na ściane, a potem wymierzyła mu cios w policzek. Odwróciła się do niego plecami i już po chwili ciągnęła mnie za ręke w strone drzwi. Kopnęła w nie z całej siły, przez co mocno uderzyły o ściane. Oświeciła światło ukazując stare, poobijane ściany. Na wprost wejścia były schody, Richardson puściła moją ręke i odwróciła się do mnie przodem. Uśmiechnąłem się widząc ją w pełnym świetle. Odwzajemniła uśmiech i chwile później była już na schodach. Zamknąłem za sobą drzwi i pobiegłem za nią. Zatrzymała się na ostatnim piętrze.
- Wchodź Bieber.

______________
dłuuuuugo nie było rozdziału, ale już jest :) zebrałam siły i już jutro zacznę pisać nowy.
4 powinien być w środę, ale nic nie obiecuje.
dziękuje za wszystkie komentarze, to dla mnie bardzo ważne.
i chciałam zadedykować ten rozdział, mojej najukochańszej Sandrze, nie wiem co bym bez niej zrobiła. Kocham Cię x ♥

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 2


Justin's POV

 Lekcje leciały szybko, w sumie to już się skończyły. W ciągu całego dnia dowiedziałem się, że ta dziewczyna nazywa się Skyler Richardson.
   Richardson, Richardson.. Nie wiem skąd, ale znam to nazwisko.
Postanowiłem już o tym nie myśleć, chce po prostu wrócić do domu.


   Już po kilkunastu minutach otwierałem wielkie, dębowe drzwi mojego domu. Mój tata, jak zawsze siedział w salonie i oglądał jakiś mecz hokey'a, mama stała przy kuchence i coś gotowała. Nie przywitałem się z nimi, po prostu przeszedłem przez korytarz, po schodach na góre, prosto do mojego pokoju. Nie miałem dobrych kontaktów z moimi rodzicami, odkąd zacząłem robić, to co robię.
  Otworzyłem drzwi mojego azylu i rzuciłem się na łóżko. O tak.. tego właśnie potrzebuję - snu. Wstałem z łóżka i podszedłem do obrotowego fotela przy biurku. Ściągnąłem ubranie i łańcuszek, a potem wróciłem na poprzednie miejsce. Kilka godzin snu dobrze mi zrobi.

*
Otworzyłem zaspane oczy, spoglądając na szafke nocną obok łóżka. Sięgnąłem po mojego iPhone sprawdzając, która godzina. 19:26.
 Świetnie.
   Zebrałem się z łóżka i podreptałem w kierunku szafy. Wyciągnąłem z niej jakiesz ciemne rurki, białą koszulke, a z fotela zabrałem skurzaną kurtkę. Z biurka wziąłem łańcuszek, założyłem zegarek i złote supry, a na koniec zebrałem z półki telefon i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia.
   Rodzice jak zawsze nie pytali gdzie idę, dobrze wiedzieli że i tak im nie odpowiem. Wychodząc z domu, w moją twarz uderzyło zimne powietrze. W końcu był już wieczór.
  Schowałem ręce do kieszeni i powolnym krokiem szedłem po chodniku. Od czasu do czasu mijał mnie jakiś samochód albo jakiś pieszy, nikt nie zwracał na mnie specjalnej uwagi. Nie przeszkadzało mi to, lubiłem samotność.
   Skręcając kilka razy w jakieś ciemne uliczki, w końcu dotarłem do mojego upragnionego celu. Już z daleka można było usłyszeć dudniącą muzykę. Ominąłem całą kolejkę i poszedłem do tylniego wejścia. Nikt o nim nie wiedział. Nikt prócz właścicieli i mnie.
   Wchodząc do środka minąłem kilka dziewczyn ocierających się o siebie, kilka par całujących się w koncie, jakiś nawalonych kolesi, aż w końcu dotarłem do baru. Usiadłem na wysokim krześle i zamówiłem mojego ulubionego drinka. Potem kolejnego i kolejnego..
   Po jakimś czasie zauważyłem, że osoba siadająca obok mnie zamawia tego samego drinka.
- Dobry wybór - krzyknąłem, aby mnie usłyszała. Spojrzałem w jej stronę i wtedy się odwróciła. Wszędzie rozpoznam te duże, brązowe oczy. Lekko uśmiechnęła się widząc mnie, wzięła do ust słomkę i napiła się drinka.
- Cześć Bieber - mówiąc moje nazwisko sexownie poruszała ustami, a w oczach miała mały błysk.
- Nie wiedziałem, że tu przychodzisz. - przysunąłem moje krzesło bliżej jej, kiwając barmanowi, aby podał mi jeszcze raz to samo.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. - mrugnęła do mnie i upiła kolejny łyk drinka. Musze przyznać, była cholernie gorąca.
- Tak? Czego naprzykład, Skyler? - byłem coraz bliżej niej, a imię wyszeptałem prosto w jej usta.
- Kotku, wiesz tylko jak się nazywam. - powiedziała, a potem jak gdyby nigdy nic wstała i wmięszała się w tłum ludzi.
   Szybko wstałem z miejsca i pobiegłem za dziewczyną. W śród tłumu ludzi można było dostrzec jej smukłą sylwetkę. Przepychałem się przez ludzi, nie zwracałem uwagi na nic, patrzyłem tylko na nią. Po wyjściu z klubu, skręciła w prawo. Cnetrum miasta.
   Obserwowałem każdy jej ruch pozostając nie zauważonym, stawiała pewne kroki, dokładnie jak w szkole. Tym razem ubrana była w czerwoną, obcisłą sukienkę, ledwie zakrywającą jej dupe, przez co bardzo dobrze było widać jak nią kręciła. Włosy rozpuszczone, opadały na jej ramiona. Na nogach miała czarne, wysokie szpilki.
   Jakiśczas później, Skyler skręciła w ciemną, wąską uliczke. Nie wachając się, poszedłem tam za nia. Na końcu była wysoka, ściana. Zero drzwi, a nigdzie nie widziałem sylwetki dziewczyny. Już miałem odwracać się, kiedy nagle ktoś gwałtownie przyparł mnie do muru i przyłożył nóż do mojej szyji.
   Co do kurwy?

~*~
Jest 2 :)
Jak wam się podoba?
Jeżeli macie jakieś pytania, mój twitter: @donaux_
Jeśli chcecie moge was również powiadamiać o nowch rozdziałach.
Bardzo się ciesze, ze pod moim poprzenim postem jest 14 komentarzy *.* i przepraszam, że rozdział dodany tak późno ;c


piątek, 29 marca 2013

Rozdział 1


Justin's POV
..
   Zatrzasnąłem drzwiczki swojego samochodu, rozglądając się dookoła. To takie zabawne, ludzie bali spojrzeć się na mnie, myśląc że moge im coś zrobić. Zaśmiałem się cicho, schowałem kluczyki do kieszeni mojej skórzanej kurtki i postanowiłem wejść do budynku. Otwierając wielkie drzwi od razu do moich nozdrzy doszedł zapach pomieszanych perfum. Ugh, jak ja tego nie lubię - pomyślałem. Doszedłem do mojej szafki, wpisałem kilka liczb i drzwiczki otworzyły się. Wyciągnąłem potrzebne książki i schowałem do środka moje okulary. Oparłem się plecami o szafkę, chowając ręce do kieszeni.
   Nagle na korytarzu zrobił się zamęt, wszyscy szeptali do siebie pokazując palcem w stronę drzwi. O co chodzi? I właśnie wtedy ją zobaczyłem. Średniego wzrostu szatynka, jej długie włosy opadały na ramiona, koszulka z krzyżem, rurki i trampki. Wszystkie elementy jej stroju opierały się głównie na czarnym kolorze. Pewnym krokiem szła przed siebie, na nikim nie zatrzymywała wzroku, aż do momentu kiedy zobaczyła mnie. Otworzyła szeroko oczy i lekko się uśmiechnęła, jednak wymineła mnie i poszła dalej.
   To było bardzo dziwne.
   Nie przejmowałem się jednak tym zbyt długo, bo chwile po zajściu zadzwonił dzwonek. Nie spiesząc szedłem do klasy w kórej miałem mieć język angielski z panią Mc Collins. Czy wspominałem już, jak bardzo nienawidzę tej baby? Nie? Więc już mówie, Mc Collins to najwredniejsza, najgłupsza, najbrzydsza i najgrubsza nauczycielka tej szkoły. Prócz klasowych kujonów nikt jej nie lubi. Nie ma się co dziwić, to suka. Moje rozmyślanie na jej temat przerwały białe drzwi. Ah, to już tu. Przekroczyłem próg i zobaczyłem, że nauczycielki jeszcze nie ma, już miałem zamiar udać się do mojego stałego miejsca, ale ku mojemu zdziwieniu było już zajętę.
   Co do kurwy?
- To moje miejsce. - Podszedłem do dziewczyny siedzącej w ostatniej ławce, podniosła głowe i zobaczyłem tą  samą, która przechodziła przez korytarz.
- Cóż, nie wydaje mi się. - Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia, klasa nagle przestała rozmawiać, tylko patrzyła na nas.
- Jesteś nowa w tej budzie, więc pewnie jeszcze nie wiesz.. jeżeli mówię ci, że miejsce, na którym siedzisz jest moje, to masz sobie znaleźć inne miejsce.
- Jeśli myślsiz, że się ciebie boję, to jesteś w wielkim błędzie. - Uśmiechnęła się sztucznie.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z kim zadzierasz? - Mówiąc to moje zęby były mocno zagryzione, a pięści ściśnięte.
- Tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Jesteś Justin Bieber, ten którego wszyscy się boją. Czarne interesy i te sprawy, pełno plotek na twój temat. Ale wiesz.. nie robi na mnie to żadnego wrażenia i dalej się ciebie nie boję. Więc jeśli możesz, to usiądź sobie chłopczyku bo jest coś takiego jak strefa osobista, wiesz?
   Już miałem wytargać ją za te jej kudły, ale w tym momencie nauczycielka weszła do klasy.
Policzymy się później, suko.
- Bieber, siadaj do ławki, lekcja się zaczęła. - Wywróciłem oczami i z czerwonymi od złosci policzkami ruszyłem w strone pierwszej ławki.
*
   Lekcja minęła całkiem szybko, moze dlatego że nie zwrałem uwagi na ględzenie tej durnej baby. Przez całą lekcje myślałem o tej dziewczynie. Kim ona do cholery była, że nie bała się Justina Biebera?
  ~*~
Hej :) x
Rozdział pierwszy z głowy, komentujcie, proszę :3
*w opowiadaniu Justin nie jest sławny.*